Polish English German Russian


Dzisiaj posiadając większą wiedzę coraz więcej informacji wskazuje, że „Hiszpanie” najprawdopodobniej realizowali działania związane z przerzutem narkotyków metodą nazywaną „drop off”, która polega na tym, że ładunek przemycanych narkotyków zrzucany jest do morza lub na inną łódź tuż przed samym wejściem do portu.

Dwa kolumbijskie statki niedaleko miejsca odnalezienia podejrzanych Hiszpanów- najpoważniejsza hipoteza przerzut narkotyków.

Na kotwicowisku Portu Północnego w Gdańsku w nocy 15.01.2023 roku, gdy odnaleziono wzywających pomocy „Hiszpanów” pozostawały dwa statki, które przybyły 12.01.2023 roku z Kolumbii z portów wysokiego ryzyka. Kokaina najczęściej trafia do Europy z Ameryki Południowej z krajów produkujących kokainę – Kolumbii, Peru i Boliwii przez porty morskie Brazylii, Ekwadoru i Wenezueli. Natomiast port Santa Marta, z którego przypłynął jeden ze statków od wielu lat jest w pierwszej czwórce latynoamerykańskich portów, w których dochodzi do największych konfiskat kokainy przeznaczonej do UE.

We wspomnianej wcześniej metodzie przerzutu narkotyków „drop off” narkotyki są przewożone przez Atlantyk z ładunkiem na kilka sposobów, a następnie przerzucane są na mniejsze łodzie zanim ładunek i statek dotrze do portu. Często narkotyki są też wyrzucane za burtę bezpośrednio do morza. Wcześniej są dobrze zapakowane w wodoszczelnych zasobnikach. Mogą pływać na powierzchni lub w toni albo leżeć na dnie oznakowane czekając na tych, którzy je będą odbierać. Żeby ułatwić lokalizację „zrzutu” często zaopatrywane są w urządzenia umożliwiające jego lokalizację. „Zrzuty” są jednym z kluczowych momentów operacji przerzutu narkotyków i powinny być dobrze wcześniej przygotowane. Wpadka nie tylko grozi utratą zarobku i narkotyków, ale także może grozić w konsekwencji wieloletnim więzieniem. Żeby realizować „zrzuty” z burty potrzebny jest zwerbowany członek lub członkowie załogi statku. Jak to wygląda w praktyce dobrze opisuje zdarzenie z jednego ze statków włoskiego armatora MSC, który jest światowym potentatem w liczbie odkrytych na jego jednostkach przemytów. MSC był też armatorem MSC ORIANE, który w 2010 roku płynął przez kanał La Manche w drodze do Antwerpii w Belgii, kiedy pobliski kuter do połowu homarów, zwany Galwad-Y-Mor, rozpoczął serię podejrzanych i dziwnych manewrów. Przepływał wielokrotnie z dziobu 277 metrowego statku, a potem manewrował za jego rufą. Jak później ustalono w toku śledztwa, gdy Galwad zbliżał się do burty statku, przekupieni i zwerbowani przez kartel członkowie załogi MSC ORIANE wyrzucili za burtę 11 wodoodpornych worków marynarskich zawierających łącznie 255 kilogramów kokainy o wartości około 80 milionów dolarów. Po zebraniu worków czterej mężczyźni z Galwad popłynęli do pobliskiej zatoki Freshwater Bay, gdzie za pomocą metalowych ciężarków zanurzyli narkotyki i połączyli je z boją w celu późniejszego odbioru przez handlarzy. Tam zostali zatrzymani przez policję. Właśnie tą metodą w 2019 roku doszło do próby przemytu rekordowych 20 ton kokainy na innym statku MSC GAYENE, gdy 1/3 załogi w czasie płynięcia statku morzem przeładowała tak gigantyczny ładunek kokainy na mniejsze łódki. Co ciekawe tak duży ładunek udało się przeładować nie budząc przy tym zainteresowania pozostałych niezamieszanych w sprawę członków załogi. Pewnego rodzaju smaczku dodaje fakt, że w nocy w której SAR odnalazł mężczyzn na kotwicowisku także przebywał statek firmy MSC. Co oczywiście nic nie musi znaczyć i jego obecność w żaden sposób nie musi być powiązana z omawianymi wydarzeniami. Podobnie oczywiście jak wymienianych wcześniej dwóch statków które przypłynęły z Kolumbii.

 

europejskie organizacje zajmujące się handlem narkotykami korzystały w swoich działaniach z „drop-offów”, ale głównie były one znane, jako specjalność kartelu bałkańskiego, rosnącej siły w międzynarodowym handlu kokainą. Kartel to konstelacja gangów w pięciu krajach, których łączy wspólny język serbsko-chorwacki i najczęściej werbuje do współpracy marynarzy z Czarnogóry.

„Zrzuty”, jako kluczowy element przemytu mają wcześniej wspominany wspólny mianownik powinny być dobrze zaplanowane i zorganizowane. Wracając do rozważań dotyczących „Hiszpanów” i wydarzeń na wodach Zatoki Gdańskiej do tego modus operandi całkowicie nie pasują wydarzenia, które tam miały miejsce. Bo jakoś w działaniach które miały tam miejsce dobrej organizacji przemytu lub jej zaplanowania wcale nie widać. Chyba, że wydarzyło się coś, co pokrzyżowało plany z przerzutem narkotyków lub „zrzut” ze statku, jeśli to miało miejsce był nieplanowany.

Hipotetycznie do naszych rozważań i próby wyjaśnienia tego, co się wydarzyło zakładając, że dokonano „zrzutu” narkotyków z pokładu któregoś z tych dwóch statków, „odbiór ładunku” powinien być już wcześniej przygotowany i zaplanowany. Być może miał to zrobić ktoś inny, a nie trzech „Hiszpanów”, z których w rzeczywistości najprawdopodobniej dwóch było Kolumbijczykami (o tym wątku szerzej dalej w cd.II). Ich zadaniem najprawdopodobniej mogło być nadzorowanie albo zabezpieczenie przemytu z lądu. Choć oczywiście mogli realizować inne nieznane nam zadania związane z przemytem na brzegu. To, co się wydarzyło wygląda tak jakby nagle okazało się, że przygotowany wcześniej plan odbioru przesyłki nie mógłby zostać zrealizowany gdyż np. wykonawca wycofał się lub pojawił się jakiś inny powód uniemożliwiający realizacje tego, co zaplanowano. Mniej podejrzewałbym żeby to warunki atmosferyczne pokrzyżowały wcześniej przygotowany plan. Mimo tego, że wiały wiatry umiarkowane oraz silne nurkowanie można było jeszcze przeprowadzić. Od 12 do 15.01.2023 roku następowało pogorszenie pogody, a szybko pogłębiający się niż Gerhild, którego ośrodek znajdował się wtedy nad północną Finlandią, kształtował pogodę w Polsce. Prognozowano bardzo szybki wzrost prędkości wiatru. Średnia prędkość wiatru mogła wynosić 30 węzłów, a potem wzrastać w porywach do 50 węzłów. W rzeczywistości mężczyźni wypływają w warunkach sztormowych nienadającą się do tego łódką ryzykując życie. Łódka nie tylko nie nadawała się do takiego pływania morskiego, a już w szczególności nie nadawała się do pływania nią po morzu w sztormie. Co więcej nie została sprawdzona, a tuż po zakupie w Iławie tego samego dnia została dowieziona do morza i po zwodowaniu wypłynęła w sztormie. Dlaczego mężczyźni nie czekali na poprawę warunków, czyżby gonił ich czas, czy potencjalny „zrzut” leżał już w morzu i obawiali się żeby go ktoś nie odnalazł?

Nie można wykluczyć jeszcze innej sytuacji, że narkotyki na którymś z kolumbijskich statków miały dostać się do portu jakąś inną metodą przerzutu niż “zrzut”. Może metodą „rip off”, „rip on” lub “gancho ciego” albo w jakiejś skrytce konstrukcyjnej statku przygotowanej przez załogę. Nie mówiąc już o możliwość schowania ich w „sea chestach” czy podwieszeniu ich w hermetycznym pojemniku metodą „torpedo” pod stępką przechyłową.

Jak wygląda próba przemytu narkotyków ukrytych w “sea chest”

https://www.youtube.com/watch?v=A_jRyQGR9XI

Choć to wydaje się nieco mniej prawdopodobne gdyż mężczyźni potrzebowaliby narzędzi mechanicznych do ich odzyskania. Czy mieli je na łódce? Na zdjęciach jak i z przekazywanych informacji to nie wynika, ale równie dobrze mogli je mieć na łódce i utopić tuż przed przybyciem łodzi SAR z pomocą. Prawdopodobieństwo wyboru tego wariantu ogranicza również fakt, że wychodzące statki z Kolumbii poddawana są audytom podwodnym w poszukiwaniu narkotyków przeprowadzanym przez nurków marynarki wojennej.

Podążając dalej tropem teoretycznie prawdopodobnego przerzutu narkotyków metodą „drop off” na którymś z dwóch statków przybyłych z Kolumbii, które rzuciły kotwicę na redzie Portu Północnego na krótko przed zdarzeniem. Przypomnijmy, że standardowe modus operandi wygląda tak, że ładunek narkotyków przed wwiezieniem do portu zostaje usunięty z burty statku poprzez zrzucenie go na inną mniejszą jednostkę albo prosto do morza gdzie zostanie podjęty przez płetwonurków. Bardzo często przemyt jest tak organizowany, że nie wiedzą on nim sami marynarze. Motorówka, z której korzystali „Hiszpanie” nie tylko niezbyt nadawała się do przeprowadzenia takiej operacji nie tylko ze względu, że była to zwykła mała łódką z silnikiem przyczepnym o wątpliwej dzielności morskiej, ale także byłą niewielkich rozmiarów, jeśli chodzi o możliwość podebrania narkotyków z morza. Na 4 czy 5 metrowej łódce było trzech mężczyzn i sprzęt nurkowy, a więc jeśli ewentualny ładunek byłby podbierany z morza nie mógł być to duży ładunek. Pamiętając, że czarnorynkowa cena kg kokainy wynosi ok. 40 000 USD rzeczywiście by było to opłacalne nie potrzeba setek kilogramów. Zastanawia fakt, że łódka zostaje zakupiona dopiero w dniu 14.01.2023 roku mimo tego, że statki stały już na kotwicowisku od 12.01.2023 roku. Przecież to powinno być wcześniej przygotowane gdyby przemyt odbywał się w oparciu o któryś z przybyłych z Kolumbii statków. Jeden ze statków wychodząc z Santa Marta w Kolumbii miał do przepłynięcia 7262 Mm, co daje dobre ponad 25 dni rejsu, gdy statek płynąłby z prędkością 12 węzłów. Drugi wypływając z Ciengo miał 7293 Mm do przepłynięcia to również 25 dni płynięcia. Gdyby to był przemyt w oparciu o któryś z tych statków dziwne wydaje się to, że przemytnicy zakupują i wypożyczają sprzęt nurkowy na dzień po przybyciu statków na kotwicowisko. Łódź kupują jeszcze później na kilka godzin przed ruszeniem w morze. Mając tyle czasu robią to tak późno? To budzi szereg wątpliwości. Potencjalnych przyczyn może być kilka. Zakładając, że przemytnicy postanawiają skorzystać z najprostszego rozwiązania metody „drop off” i współpracujący z kartelem marynarz lub nawet kilku członków załogi wyrzucają „ładunek” do morza, zapisują jego pozycję i powiadamiają zabezpieczających na brzegu operację „Hiszpanów”. Jeśli „zrzut” jest wykonany ze statku stojącego na kotwicy odnalezienie jest jeszcze prostsze, bo statek staje się punktem odniesienia. To, dlatego na drugi dzień od przybycia statków na kotwicowisko „Hiszpanie” zakupują i dopożyczają sprzęt nurkowy w Gdyni. Co też wydaje się absurdalne z punktu widzenia planowania i przygotowania przemytu, a wygląda jakby dopiero to teraz go planowali i wyposażali się w sprzęt niezbędny do jego realizacji. Być może jest to konsekwencja zmiany wcześniej przygotowanego planu, bo jakieś wydarzenia wymuszają na nich jego zmianę i działania ad hoc. Wypożyczyć i kupić sprzęt nurkowy w piątek 13 0.01.2023 roku przyszły trzy osoby, z czego jeden z mężczyzn pomagał nabyć pozostałym sprzęt i pełnił rolę tłumacza. Sprzęt nurkowy był zakupywany i wypożyczany tylko dla dwóch osób, które jak mówiono w sklepie nurkowym miały nurkować w poszukiwaniu bursztynów. Gdy mężczyźni słyszą ile kosztuję latarka UV niezbędna do poszukiwania bursztynów rezygnują z jej zakupu i biorą zwykłe latarki. Wizyta w sklepie nurkowym może potwierdzać po raz kolejny to, że było to niezaplanowane działanie ad hoc, a takie nie powinno być. Jeśli nawet to oni mieli odebrać „drop off” z któregoś ze statków, które przypłynęły z Kolumbii to sprzęt powinni już mieć zakupiony wcześniej podobnie jak i łódkę, a bynajmniej nie kompletować go na dzień po przybyciu statków.

To, co dzieje się dalej potwierdza tylko, że gdyby to był przemyt to jest to wielka improwizacja, bo dzień później w Iławie zakupują 4 metrową łódkę z silnikiem przyczepnym. To zdecydowanie sprzęt wędkarski na spokojne wody i rekreacyjne „moczenie kija”. Nie chodzi już o wyposażenie nawigacyjne, brak świateł nawigacyjnych etc. Z resztą nikt o to nie dba, bo i po co skoro „Hiszpanie” zważywszy na to, co robią to nie „chłopcy z kościelnego chóru” i nie sądzę żeby mandat zrobił na nich większe wrażenie albo bardzo przejęli się tym, że nie mają uprawnień do prowadzenia niezarejestrowanej łodzi przemycając kokainę. Tym bardziej, że nawet żadnego mandatu nie dostali. Po pierwsze taka łódź nie nadaje się na morze, bo nie ma żadnej dzielności morskiej, prawdę powiedziawszy mieli wiele szczęścia, że na niej nie zatonęli. Z uzyskanych informacji od sprzedawcy zabierają łódź na wózku i przewożą ją samochodem nad morze. Co więcej niesprawdzoną łodzią, nieprzygotowaną 4 godziny wcześniej zakupioną wypływają w morze, na którym panują wtedy warunki sztormowe. Nikt przy zdrowych zmysłach tego nie zrobi, to nie jest planowanie tylko desperacja pomieszana z głupotą i nieudolnością. To przecież z powodu zepsucia steru i braku sterowności mężczyźni wzywają pomoc. Przecież gdyby przygotowali łódź i ją wcześniej sprawdzili najprawdopodobniej nie musieliby wzywać pomocy, bo nie doszłoby do uszkodzenia steru. Co robią w morzu do godz. 01.50 kiedy wzywają pomoc przez połączenie z numerem alarmowym 112 za pomocą smartfonu – nie mają nawet radiostacji VHF do komunikowania się na morzu? Co również świadczy o tym, że najprawdopodobniej nie mają żadnego doświadczenia morskiego i wyobraźni skoro nie wzięli ze sobą choćby ręcznej radiostacji VHF. Nie myśląc wcale o potrzebie bezpieczeństwa w przypadku konieczności wzywania pomocy drogą radiową, ale mieliby ją choćby, dlatego żeby prowadząc nasłuch uzyskiwać informacje o tym, co dzieje się na akwenie. Co robili przez ten czas na morzu? Osobiście autor uważa, że również mogło tak być, że nic nie znaleźli, nic nie zrobili, a jedynie walczyli o życie. Działanie mężczyzn dzisiaj gdy jest już tyle śladów nie pozwala wierzyć w pierwotną informacje, że szukali bursztynu pod wodą. Ewidentnie czegoś mieli szukać pod woda stąd przyjęcie „legendy”, że szukają bursztynu. Mężczyźni „legendują się” także w czasie zakupu łodzi, choć wtedy przyjmują legendę, że chcą kupić „łódź na ryby”. Brak spójnej we wszystkich elementach legendy, jeśli nie jest to działanie celowe i zamierzone może potwierdzać nie tylko to, że ci ludzie nie byli profesjonalistami, ale także, że ich działania nie były wcześniej przewidziane i omówione. Legenda o „poszukiwaniu bursztynów”, choć wydawało się to być działaniem ekstremalnym było na swój sposób realne. Takie nurkowania w poszukiwaniu bursztynu mają miejsce i można je zobaczyć chociażby na kanale You Tube. Stąd też zakup kompasu i zwykłych latarek, ale nie latarki UV do poszukiwania bursztynu. Oczywiście kompas również byłby niezbędny do poszukiwania ewentualnego „drop offa” w morzu. Dla policjantów legenda była wiarygodna skoro ich wypuścili zapisując jedynie podane przez nich numery telefonów.

Potencjalnie wydaje sie także możliwa sytuacja, że mógł to nie być przemyt narkotyków kartelu ale drobna i samodzielna akcja na własną rękę kilku Kolumbijczyków. Dlatego realizowane to było w tak mało profesjonalny sposób.

Czy udało im się zrealizować to, co zamierzali? Narkotyków przecież przy nich nie znaleziono na łodzi. Coś znaleźli i przekazali dalej? Coś znaleźli, ale nie zabrali ze sobą? Coś znaleźli, ale po awarii łodzi, gdy wezwali pomoc wrzucili to z powrotem do morza żeby nie zostać zatrzymanym za przemyt narkotyków? Może nic nie znaleźli a to, co podejrzewamy nadal znajduje się w morzu i musi podjąć to ktoś inny?

W dniu 16.01.2023 roku osoby zajmujące się aktywnie OSINT na swoich kontach Twittera informowały, że zauważyły ciekawą aktywność niewielkiej jednostki komercyjnej wykorzystywanej do nurkowań na kotwicowisku, na którym kotwiczyły oba statki kolumbijskie. Choć jak wynika z AIS jednostka ta do nich nie dobijała, ale za to dwukrotnie cumowała do innego statku. Czy to może mieć jakiś związek z powyższymi wydarzeniami? Być może „zrzut”, jeśli w rzeczywistości tak było nadal pozostaje w morzu?

Trudno ocenić czy w tym biegu różnych zdarzeń informacja, że jeden ze statków który przybył na dwa dni przed wydarzeniami do Zat.Gdańskiej z Kolumbii i portu najwyższego ryzyka Santa Marta płynie teraz do kolejnego równie znanego z ilości udaremnienia prób przemytu narkotyków Rotterdamu.

 

 

W tym zakresie można smuć wiele podejrzeń i mam wrażenie, że znaczącą osobą, która dużo w tym zakresie mogłaby powiedzieć jest “spisany” przez policję Hiszpan, który okazał policjantom hiszpański dowód. Ten sam mężczyzna, który występował, jako tłumacz przy zakupie łodzi i wypożyczaniu sprzętu nurkowego, który później po zakończeniu akcji ratowniczej jakby nic zgodnie z umową zwrócił do wypożyczalni. Na mój nos to „Hiszpanie” wcale nie są Hiszpanami poza właśnie tym, który był ich tłumaczem, a także pomocnikiem w organizowaniu wszystkich działań, zakupie sprzętu nurkowego i łodzi. Znał język polski, znał miejscowe realia być może to mieszkający w Polsce Hiszpan, może student i dlatego został wynajęty do pomocy. Mężczyźni mówili po hiszpańsku w czasie rozpytywania ich przez policję przed tym, jakich ich wypuszczono i powiedzieli, że są Hiszpanami, co być może było dla policjantów wiarygodne, bo nie tylko nie mieli żadnych dokumentów, ale także posługiwali się tym językiem.

Maritime Safety & Security, które również w ramach swoich działań prowadzi działalność wywiadowczo-analityczną w zakresie bezpieczeństwa morskiego ma informacje ze swoich źródeł, że w czasie kontaktów z Polakami jeden z Hiszpanów na pytanie skąd pochodzi miał powiedzieć, że z Kolumbii.

Dlaczego nie terroryści, a tym bardziej nie dywersancji. 

Co do wątku rozpoznania lub dywersji. Wiele osób bardzo chętnie podchwyciło ten temat bo wydaje się on bardzo ciekawy i nośny. Na wstępie żeby być dobrze zrozumianym autor w żaden sposób nie neguje tego, że ten rodzaj zagrożenia jest bardzo realny. Co więcej zwłaszcza teraz po rozpoczęciu wojny przez FR na Ukrainie i naszym w nią zaangażowaniu, a także ze względu na nasze bezpieczeństwo energetyczne. Autor chętnie osobom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo obiektów portowych infrastruktury krytycznej wskazywał potencjalne kierunki zagrożeń. Tym bardziej, że dzisiaj mogą one pochodzić ze strony podmiotu państwowego dysponującego niemalże nieograniczonym potencjałem i środkami w porównaniu do terrorystów i w związku z tym zagrożenie jest dużo poważniejsze niż zagrożenie mogące pochodzić ze strony organizacji terrorystycznej. Ataki na gazociągi NS1 i NS2 pokazały, że dobrze przygotowana operacja dywersyjna gwarantuje nie tylko skuteczność, ale także skrytość działań i bezkarność gdyż oficjalnie nie ustalono, kto za tymi atakami stoi dywersją podwodną. Dzisiaj to nie tylko mogą być płetwonurkowie bojowi, drony podwodne, ssaki morskie przeszkolone do zadań dywersyjnych, łodzie wybuchowe, etc. W tym omawianym wypadku od samego początku na szczęście dla nas nie były to działania dywersyjne. Ci ludzie nie byli przygotowani do tego typu działań, nie mieli sprzętu do tego i nie działali jak osoby pochodzące ze służb. Zbyt dużo chaosu i pozostawionych śladów. Nikt kto ma choć trochę wiedzy nie mówiąc już o doświadczeniu w tym zakresie nie powinien mieć co do tego najmniejszej wątpliwości. Tak nie planuje się i nie wykonuje operacji specjalnych.

Prościej do takich działań byłoby użyć chociażby takie jednostki, jak MV WL Kirillov i MV WL Totma które od września 2022 roku wykonując kotwiczą lub dryfują w naszej Wyłącznej Strefie Ekonomicznej. Statki pływajace pod banderą panamską powiązane są z FR i co jakiś czas na zmianę wchodzą do portu w Bałtijsku. Z ekonomicznego punktu widzenia trudno wyobrazić sobie armatora, który ponosiłby koszty utrzymania statków które nie zarabiałyby na siebie. Zwłaszcza przez tak długi okres. Ewidentnie ich aktywność, a w zasadzie jej brak wskazuje, że wykonują one działania wywiadowcze (czy tylko?). Mogą tak samo być platformą chociażby dla grup specjalnych płetwonurków, a także innych aktywności.

https://www.onet.pl/…/podejrzana…/9xxt9kr,30bc1058

szersza analiza działań MV WL Kirillov i MV WL Totma https://maritime-security.eu/artykuly/wykorzystanie-statkow-plywajacych-pod-bandera-rosyjska-do-rozpoznania-na-rzecz-marynarki-wojennej-federacji-rosyjskiej/

To w żaden sposób nie rozwiązuje problemu że najprawdopodobniej byli to przemytnicy, a nie terroryści albo nurkowie Specnazu. Wręcz przeciwnie to jasny sygnał że należy w trybie alarmowym zadbać o bezpieczeństwo naszych morskich obiektów infrastruktury kryzysowej i zweryfikować ich stan zabezpieczeń.

Czy tak mogło być w rzeczywistości jak to powyżej przedstawiono? Autor w oparciu o swoje wieloletnie doświadczenie w bezpieczeństwie morskim, a wcześniej w służbie, jako oficer operacyjny wywiadu czy płetwonurek bojowy szkolony m.in. do wykonywania zadań z zakresu dywersji podwodnej przedstawił prawdopodobną jego zdaniem wersję wydarzeń nie twierdząc, że tak musiało być. Nie twierdzi, że wspomniane tu statki, które przybyły z portów wysokiego ryzyka były wykorzystane do przemytu. Przedstawił jedynie pewnego rodzaju hipotezę. Równie dobrze może okazać się, że obecność obu statków z Kolumbii w rejonie gdzie SAR znalazł mężczyzn i ich motorówkę była przypadkowa, a fakty te nie mają ze sobą żadnego związku.

Bo czasem „Prawda jest dziwniejsza niż fikcja” – Mark Twain.

 

Sebastian Kalitowski

Foto: SAR, Mateusz Słodkowski / Trojmiasto.pl, Vessel Finder