Polish English German Russian

O firmie


„Ex amore maris et ignis”  – z miłości do morza i ognia”

Do marynarki wojennej podobnie jak wielu moich kolegów trafiłem z miłości do morza. Wstępowałem do marynarki dawno temu  w czasach gdy było bardziej ważne być niż mieć. Zaczytując się książkami Josepha Conrada, Karola Olgierda Borchardta czy wielu innych pisarzy marynistycznych i żeglując dostrzegaliśmy w służbie na morzu niebanalną profesję w której można znaleźć nieco romantyzmu, satysfakcje pokonywanie morskich przestrzeni, czasem przygodę zwiedzania obcych portów ale także pole do walki zmagania się z własnymi słabościami, zmagania się z żywiołami. Czy wreszcie silne brzemię odpowiedzialności, etos, poczucie honoru i etyki zawodowej. Mnie dodatkowo pociągała także służba w jednostkach specjalnych, a jedna z jednostek specjalnych marynarki wojennej dawała wyjątkową sposobność łączenia obu zawodów. Można powiedzieć, że to wybór „Ex amore maris et ignis”  – z miłości do morza i ognia”. Na wybór służby w marynarce wojennej i podjęcie studiów w Akademii Marynarki Wojennej, a nie w innej uczelni morskiej czy wojskowej dodatkowo miał wpływ fakt, że od 10 roku życia uprawiałem czynnie żeglarstwo regatowe i w zasadzie poza nauką większość czasu spędzałem żeglują i ścigając się na wodzie. Choć to w zasadzie było tylko dopełnienie bo decyzja pomimo mojego wówczas  młodego niespełna 18 letniego wieku była jednoznaczna. Jak się potem okazało także trafna bo nigdy jej nie żałowałem. Przez blisko 19 lat służby w siłach zbrojnych w jednostkach specjalnych realizowałem zadania jako operator jednostki specjalnej i dowódca grupy płetwonurków w jednostce specjalnej FORMOZA oraz oficer operacyjny wywiadu wojskowego najlepiej jak tylko potrafiłem. Stawiając im najwyższy priorytet. Blisko dwa lata spędziłem poza granicami kraju realizując zadania bojowe.

W 2007 roku po odejściu z wojska podjąłem wyzwanie stworzenie pierwszej w Polsce i jednej z pierwszych na świecie firmy zajmującej się bezpieczeństwem morskim – maritime security.  Wówczas istniały może trzy czy cztery trzy podobne firmy w Europie. Podjąłem z własnej inicjatywy przedsięwzięcie organizacyjno- biznesowe będąc przekonany, że łącząc swoje przygotowanie zawodowe oficera marynarki wojennej, doświadczenie oraz wiedzę wyniesioną  z służby na Formozie i w wywiadzie uda mi się rzetelnie i profesjonalnie przygotowywać specjalistów z zakresu ochrony obiektów portowych i statków. W ten sposób w 2007 roku powstała pierwsza polska firma zajmująca się bezpieczeństwem morskim Maritime Safety & Security. Osobami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo na wyższych poziomach operacyjnych u armatorów byli najczęściej kapitanowie z wielkim doświadczaniem morskim oraz w dowodzeniu statkiem lecz nie posiadający doświadczenia w zakresie nowych zagrożeń na morzu jakimi jawiły się zagrożenia terrorystyczne. Niektórzy z nich mieli doświadczenie związane z incydentami napadów zbrojnych i piractwa lecz nie było to samo. Wykorzystałem doświadczenie ze służby w Formozie, gdzie przygotowywano nas i szkolono do wykonywania zadań dywersyjnych, które taktycznie są zbieżne z działaniami terrorystycznymi. Szkoliłem się jak niszczyć okręty i statki, a więc wydawało się ze jestem przygotowanym także do tego żeby je chronić. Byłem przekonany, że ta specyficzna wiedza i umiejętności, zainteresowanie i fascynacja terroryzmem a także późniejsza służba w wywiadzie i operacyjne rozpoznawanie środowisk islamskich będą dostatecznym przygotowaniem by szkolić osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo morskie i pokazywać inne niż dotychczas znane im spojrzenie na kwestie zagrożeń bezpieczeństwa. O tym, że się nie myliłem przekonałem się już rok później kiedy to w 2008 roku żeglugą morską wstrząsnęły ataki pirackie w rejonie Rogu Afryki. Świat zrozumiał jak bardzo bezbronne i podatne na ataki mogą statki i pływające na nich załogi. Doświadczenie osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo żeglugi w obliczu rozwijającego się w niesamowitym tempie piractwa było zbyt małe. Atakowano i uprowadzano statki wraz z załogami, a piraci somalijscy choć słabo wyszkoleni i uzbrojeni odkryli że nie tylko można ukraść mienie ze statku czy uprowadzić członków załogi tak jak miało to wcześniej miejsce w Nigerii. Somalijczycy odkryli, że nie tylko załoga jest cenna i można za nią otrzymać okup ale, że jeszcze bardziej cenna może być załoga statku wraz z ich jednostką. Spowodowało to pewnego rodzaju boom aktywności pirackiej, a piraci uprowadzali statki po kilka tygodniowo przy stosunkowo biernej postawie świata i całkowitej bezradności i bezsilności członków załóg do momentu wprowadzenia uzbrojonej ochrony. Dochodziło do rekordowych wartości okupu płaconych za przetrzymywane przez kilka miesięcy statki wraz z ich załogami, który w przypadku pływającego pod grecka banderą tankowca VLCC IRENE SL wyniósł w 2011 roku 13,5 mln USD. Zagrożenie atakami pirackimi wymusiło intensywny rozwój zainteresowania bezpieczeństwem morskim. W tamtym okresie dochodziło również do częstych uprowadzeń Polaków, którzy byli członkami załóg  pływających przez rejon Rogu Afryki. Z wieloma z nich spotykałem się po powrocie do kraju, zbierałem wiedzę na temat taktyki działań piratów, zachowań załogi i napastników w poszczególnych etapach incydentu zakładniczego i izolacji. Jeden z wniosków nasuwał się sam. Należy szkolić załogi statków na wypadek ataku i uprowadzenia. Takich szkoleń nikt wtedy jeszcze nie robił. Znowu udało się nam być prekursorami, a organizowane przez nas szkolenia antypirackie dla załóg statków w czasie których m.in. uczono jakie środki samoobrony statku stosować ale przede wszystkim jak przetrwać atak piracki i incydent zakładniczy. W ramach szkolenia marynarze zdobywali wiedzę od innych marynarzy, którzy byli uprowadzenia, a kapitanowie kpt. Piotr Budzynowski dowodzący MV Beluga Nomination w czasie najkrwawszego ataku pirackiego w 2011 roku i kpt. Marek Niski dowodzący największym statkiem uprowadzonym w 2008 roku VLCC Sirius Star, którzy dowodzili statkami w czasie ataku i incydentu zakładniczego dzielili się swoimi doświadczeniami w zakresie dowodzenia statkiem i załogą w tych specyficznych warunkach. Nasz ekspert psycholog wojskowy mjr. Angelika Szymańska uczyła jak minimalizować straty psychiczne i funkcjonować w czasie długotrwałej izolacji. Ja przedstawiłem modus operandi piratów,  istotne informacje dotyczące sprzętu i rejonów działań. Na koniec marynarze brali udział w symulacji ataku na Cytadelę z użyciem środków pozoracji pola walki. Przygotowanie załóg do ataków pirackich i incydentu zakładniczego to jedna z metod obniżenia podatności statków na ataki pirackie. Z naszej oferty skorzystały z powodzeniem: Chipolbrook, Euroafrica, PŻM, Unibaltic, Hansa Shipping, Ace Tankers, Green Reefers i wielu innych armatorów. Najważniejszą i oczywiście najskuteczniejszą metodą ochrony statków była jednak nadal uzbrojona ochrona w rejonach zagrożonych. Mój plan zaangażowania Polaków byłych żołnierzy jednostek specjalnych, a także innych żołnierzy oraz policjantów z pododdziałów antyterrorystycznych nabrał realnego kształtu. Coraz więcej armatorów rozważało zatrudnienie uzbrojonej ochrony dla swoich statków żeglujących w rejonie Rogu Afryki. Choć Międzynarodowa Organizacja Morska nie wydawała jeszcze rekomendacji (nigdy jej nie wydała) na tego typu działania i zostawiła to gestii właścicieli statków wydawało się, ze nie będzie innego rozwiązania problemu. Maritime Safety & Security realizowała uzbrojoną ochronę statków w rejonie Rogu Afryki jako dotychczas jedyna polska firma spotykając się z uznaniem naszych klientów. W 2010 roku rozpoczęliśmy szkolenia przygotowujące do realizowania zadań w zakresie uzbrojonej ochrony statków operatorów bezpieczeństwa morskiego Marsec Operator lub Maritime Security Operator MSO. Kandydaci do pracy zdobywali uprawnienia zgodnie z Konwencją STCW i przechodzili szkolenie specjalistyczne w oparciu o przygotowany przeze mnie autorski program, który powstał znacznie wcześniej niż brytyjsko kurs City & Guilts Level III. Potem najlepsze firmy Ambrey Risk, Diaplous i inne z większym potencjałem logistycznym  i podpisanymi umowami na ochronę statków, chciały korzystać z wyszkolonych przez nas ludzi. W 2012 roku istniało już 140 firm świadczących usługi uzbrojonej ochrony statków, a zatrudniały one 2700 osób, zaś Polacy podobnie jak marynarze stanowili najliczniejszą nację europejską pracujących w tym zawodzie. Zdecydowana większość MSO odbyła szkolenie w Ośrodku Szkoleniowym Maritime Safety & Security, który  zdobywając kwalifikacje i tajniki pracy w uzbrojonej ochronie statków. Zastosowanie uzbrojonej ochrony statku przyniosło rozwiązanie w postaci powstrzymania uprowadzeń statków w rejonie Rogu Afryki i przez ostatnie trzy lata poza jedynym  uprowadzeniem statku nie dochodziło do innych uprowadzeń.

Od kilku lat nasz Ośrodek Szkoleniowy Maritime Safety & Security otworzył się szeroko również na szkolenia marynarzy i żeglarzy w zakresie szkoleń związanych z Konwencją STCW. Tak jak w przypadku szkoleń MSO Zadbaliśmy o to by instruktorami i wykładowcami na naszych szkoleniach byli najlepsi specjaliści którzy posiadają bogate doświadczenie eksperckie w zakresie tematyki realizowanych przez nich szkoleń. Czujemy brzemię odpowiedzialności właściwego szkolenia ludzi rozpoczynających pracę na morzu. Dbamy też o to żeby marynarze odnawiający szkolenia w naszym ośrodku uzyskiwali ciekawe informacje i wiedzę, a nie był to dla nich czas stracony odliczany jedynie okresem ważności certyfikatu.

Żeglarstwo to moja pasja od 10 roku życia i całkiem naturalnym stało się że rozpoczęliśmy szkolić żeglarzy z zakresu bezpieczeństwa w ramach Przeszkolenia z zakresy bezpieczeństwa na jachtach komercyjnych, które jest odpowiednikiem szkolenia STCW dla żeglarzy. Aby nasze szkolenia były na najwyższym poziomie w zespole wykładowców tego szkolenia znalazło miejsce kilku znanych szkoleniowców i kapitanów jachtowych z przeogromnym doświadczeniem. Dodatkowo do szkolenia „jacht safety” dołączyliśmy nowatorska jako jedyny uznany ośrodek szkoleniowy w kraju szkolenie z zakresu  „jacht security”.

Uczestnicy naszych szkoleń traktowani są z największą uwagą i szacunkiem gdy trzeba pracujemy dla nich w sobotę i niedzielę by uznali nasze szkolenia za dobre i wartościowe lub najlepsze w którym uczestniczyli. Staramy się żeby szkolenie odbywało się nie tylko na wysokim poziomie merytorycznym ale także dbamy przyjazną atmosferę i komfort naszych kursantów, których obsługujemy tak jak my chcielibyśmy być obsłużeni.

Dawno temu jeden z moich dowódców powiedział, że „praca powinna być naszym hobby i pasją” cenne choć rzadko dziś spotykane.

Zapraszamy, poznaj naszą firmę Maritime Safety & Security i prowadzony przez nią Ośrodek Szkoleniowy Maritime Safety & Security – Maritime Safety & Security Training Center gdzie praca jest naszym hobby i pasją.

Wciąż oczekujemy i jesteśmy otwarci na kolejne wyzwania i zadania z zakresu bezpieczeństwa morskiego oraz ochrony obiektów morskich , którym z determinacją, wielką pasją i ochotą podejmiemy się sprostać.

Prezes Maritime Safety & Security Sebastian Kalitowski, kmdr ppor. rez.